środa, 17 września 2008

Maroko - Imlil / Tizi n'Tarharate


"K**** ja p*******, ale ch**, była p**** j*****, ale przeszliśmy tą c***, k**** do ch***!" kolega PS... Ale te słowa oddają tylko w 1/10 nasz stan ducha. Od początku:

Gospodarz w Imlil robi nam zakupy i pozwala zostawić u siebie część naszych rzeczy. Plecaki trochę lżejsze, ale dociążamy wodą (tej ze strumieni ponoć lepiej nie pić). Ruszamy na naszą zaplanowaną pięciodniową trasę wokół masywu Jabal Toubkal... Po paru godzinach popularnym traktem docieramy do wioski S'Chamharouch. Posilamy się zimną coca-colą od lokalesów i dopytujemy się o naszą trasę. Sklepikarz pokazał drogę na przełęcz i wyjaśnił że za nią widać wioskę po prawej. Na przełęcz według niego idzie się 1h... ale to chyba na spider-mule na amfie. W rzeczywistości: bez szlaku, ścieżką dla mułów którą łatwo zgubić i wpakować się w piargowisko. Stromo: poruszamy się wg GPSa z prędkością 700m/h w poziomie, ale 420m/h w pionie. Po 4h z hakiem jesteśmy na przełęczy, słońce zachodzi i nie widzimy nic. Na dodatek Rodi ma problemy z kolanem... Schodzimy kawałek na zawietrzną, oczyszczamy miejsca pod namioty z większych kamieni, rozbijamy się i nocujemy na 3470mnpm, wykończeni totalnie, a zrobiliśmy 1/2 planowanej dzisiaj drogi.

Brak komentarzy: