Po umyciu się i drzemce kondycyjnej idziemy na śniadanie do knajpki, negocjując cenę 15DH. Bardzo dobre i pożywne, no i nareszcie: kawa! Potem kupujemy kartki pocztowe i korzystamy z kafejek internetowych.
Napisane w kafejce:
Wiele przygod za nami: jazda stopem w tym kraju dostarcza niezapomnianych wrazen, pogoda nas wygonila z gor... ale wrocimy tam! Na razie miasto Fes, walka z tutejszym ukladem klawiatury, pyszne jedzenie i oczywiscie suki ;) czyli marokanskie targowiska. Zielony zeszyt nabrzmiewa od szczegolowych opowiesci, cykamy zdjecia i nakrecilismy juz 2 kasety filmu. Po powrocie postaram sie tu umiescic wiecej. Pozdrowienia z Afryki!
Ja, Jędrek i Kamil odkrywamy garbarnię, którą zwiedzamy i kupujemy gadżet na Bene. Kiedy resztę tu sprowadzamy, Słoń zostaje podchwycony jako projektant nowego wzoru (w zamian dostaje breloczek ze skórzanym kapcioszkiem). Potem zwiedzamy medynę, pijemy różne ciekawe soki (w tym z trzciny cukrowej) i jemy obiad w restauracji (przynajmniej ci głodni, dziewczyny wolą myć zęby).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz